Odpowiedzi
uncouth
zgłoś

Wielkanocne tradycje na Warmii nie były zasadniczo różne od tradycji Mazurskich. Różniły się tylko uroczystościami kościelnymi, co zrozumiałe, gdyż Warmia była katolicka, zaś Mazury ewangelickie. Sama Wielkanoc zwana była Wielganoc. Już na tydzień przed nią święcono w kościele palmy (najczęściej z gałązek wierzbowych lub rzadziej brzozowych), które służyły do pogańskiego zwyczaju chodzenia po smaganiu zwanego inaczej chodzeniem po wykupku. Warto dodać, że nie był tu znany zwyczaj święcenia potraw, ani dyngusa.

Chodzenie po smaganiu rozpoczynało się pierwszego dnia świąt wieczorem i trwało przez cały dzień drugi. Anna Szyfer, w swej książce zatytułowanej „Zwyczaje, obrzędy i wierzenia Mazurów i Warmiaków”, przytacza opis tej tradycji: W pierwsze święto chłopcy po allelujach, po smaganiu też móźili, chodzo. Zawdi to nieli tak koło dwudziestu lat, teraz to młodsi […]. Smagali rózgami brzozowymi, śpiewali i wypraszali. Dostawali za to jajka. Po smaganiu chodziło się całymi grupami zbierając wykup, lub wykupek. Aby nie zostać wysmaganym trzeba było obdarować napastników jajami, ciastem, kiełbasą lub pieniędzmi. Zbierając ów wykup śpiewano specjalne pieśni takie jak np. ta ze wsi Upałty Duże:

Po wykupku chodze, Suczke z sobo wodze. A wy Pani wstajcie, Mojo suczke oglądajcie. Proszę po jajuszku I kiełbasy do tego, To pójde do drugiego.

lub taka jak ze wsi Kokocie:

Cy państwo pozwolicie ten domek rozweselić? Zacek skocył na krzacek, Z krzacka na wodę i potłukł sobie brodę. A ja mały zacek, a jak to robaczek, Niewiele wiem, niewiele powiem, Az na drugą wiosnę, az wianksy urosnę. A wy, pani, ostańcie i klucykami zabrząkajcie I mnie dobry wykup dajcie, I jajeczko do tego – pójdę do drugiego. Trzymam się patki, dajcie kawał fladki.

Obok smagania rózgami z wierzby i brzozy praktykowano także użycie rózg z kadyka, czyli jałowca, co wskazywałoby, na pruskie pochodzenie tego obyczaju.

Choć nieznany był przed 1945 rokiem zwyczaj lanego poniedziałku, to kultywowano na Warmii i Mazurach inny obyczaj związany z wodą. Praktykowano go pierwszego dnia świąt o świcie i polegał on na chodzeniu do potoku lub rzeki płynącej we wschodnim kierunku, po to by się w niej wykapać. Miało to leczyć wszelkie choroby i zapewnić zdrowie na cały rok. Anna Szyfer w przytaczanej wyżej książce podaje opis tego obrzędu: Przed słonka wschodem idzie się do wody, chtórna leci na wprost słonka i obmywa się nio. Tilko nie wolno nic mówić i oglądać się. To kto umyje sie to wodo, to będzie cały rok zdrowy. A jak kto w domu chory, to mu sie przynosi wode. Ważnym jest by nad wodę iść nago, co miało zapewnić całkowitą skuteczność obrzędu, mającego korzenie w tradycjach magicznych. Do płynącej wody wygłaszano także oracje jak ta np. wodo kryształowa, obmywasz wszelkie korzenie obmyj i mnie. Wodą tego dnia polewano też zwierzęta domowe, by lepiej się chowały i ziemię, by lepiej rodziła.

Rankiem pierwszego dnia świąt Wielkanocnych należy także obserwować słońce. Istniało niegdyś przekonanie, że w tego poranka słońce skacze i można zobaczyć w nim baranka.

Choć na Warmii nie był znany przed 1945 rokiem zwyczaj święcenia potraw, to przetrwał (najprawdopodobniej od czasów, gdy ziemie te zamieszkiwały plemiona Prusów) obrzęd święcenia wody i ognia. Czyniono to w Wielki Piątek. Tego samego dnia palono największy krzyż we wsi, gdyż powstały z niego popiół, po spożyciu, miał chronić mieszkańców wsi przed bólem gardła przez cały rok.

Na święta wielkanocne, podobnie jak i na Boże Narodzenie nie przygotowywano dawniej specjalnego zestawu potraw. Jadało się to co zwykle, a znane było jedynie jedzenie kolorowanych jajek. Barwiono je w łuskach cebuli na kolor brązowy i źdźbłach żyta na kolor zielony. Czasami wyskrobywano ostrym narzędziem wzory na skorupkach. Gdzieniegdzie odnotowano zwyczaj chowania malowanych jaj w ogrodzie. Anna Szyfer, badaczka etnografii Warmii i Mazur przytacza w jednej swych prac opis zwyczaju: w takim gniazdku się chowa i mózi dzieciom, cob i szókałi, bo to im zajoncek zniósł. Sporadycznie odnotowywano także zwyczaj pieczenia ciastek w kształcie ptaków. Wyrabiano je ze słonego ciasta. Prawdopodobnie było to nawiązanie do przedchrześcijańskich zwyczajów wiosennych (gdyż ptaki, wedle wierzeń, przynosiły wiosnę).

Jak z każdymi świętami, tak i z Wielkanocą łączy się wiele wróżb i nakazów o pochodzeniu magicznym. Jednym z nich jest zakaz chodzenia boso w dzień Wielkanocy. Wedle wierzeń Warmiaków można było od tego dostać owrzodzenia. Jeśli chciało się, by kury dobrze się niosły trzeba było im dawać grochu, był też inny sposób: jeśli gospodyni chciała by się kury dobrze niosły musiała usiąść gołą dupą na męskiej czapce.

O ile zwyczaje związane z Wielkanocą czy Bożym Narodzeniem były na dawnej Warmii bardzo bogate o tyle skąpe były obrzędy Zielonych Świątek i Bożego Ciała. Obyczaje Zielonych Świątek sprowadzały się właściwie do przystrajania domostw i budynków gospodarskich zielonymi gałązkami. Nazywało się to strojeniem majem lub majeniem. W tym celu używano najczęściej gałązek brzozy, rzadziej lipy, klonu lub buku. Magia obyczaju przystrajania zielonymi gałązkami staje się oczywista po zapoznaniu się z wyjaśnieniem: to aby czarownica nie czarowała, nie szkodziła. Wierzono, że gałązki zabezpieczać będą pola i stodoły przed myszami i robactwem, a także przed piorunami. Gałązkami brzozy i ziołami przyozdabiano również poroże bydła. Jeśli pastuchowie nie zapomnieli przyozdobić krów, gospodarze obdarowywali ich słodyczami, a nawet pieniędzmi.

Obyczaje Bożego Ciała były jeszcze uboższe. Jednym ze zwyczajów związanym z tym świętem był obyczaj pasterski zbierania gałęzi, którymi przybierano ołtarze. Miały one chronić przed piorunami i chorobami. Anna Szyfer w swej książce pt.: „Zwyczaje, obrzędy i wierzenia Mazurów i Warmiaków” przytacza opisy tego obyczaju: Na rogach pola zatykało się gałązki przeciw burzy. Gdy grzmi, to te gałązki kładzie się na ogień. Gdy dym rozejdzie się w powietrzu, to burza przechodzi. Ciekawa jest też inna wypowiedź: Na Boże Ciało każdy zbierał gałązki z procesji i kładł w doniczki od kwiatów przeciwko piorunom, w oborze przeciwko złym ludziom, co urok rzucają, a w ogródku – aby był dobry plon. W ten dzień pleciono także wianki z macierzanki, święcone w trakcie nabożeństwa. Miały one chronić domy przed pożarem. Złym czarom natomiast miało zapobiegać majenie bydła.

Uważasz, że ktoś się myli?

lub