Odpowiedzi
blocked
zgłoś

Co sprawiło? A no nic... Poprostu myślałam dniami, tygodniami, latami... aż w końcu pomyślałam: " W co ja tak właściwie wierze? Przecież to nie ma sensu. Jakie mam dowody na istnienie boga? ". I przestałam wierzyć, tak nagle...dla mnie już boga nie było. Potem wspomagała i utwierdzała w tym przekonaniu prababcia, która przestała wierzyć podczas wojny.Wtedy byłam zaślepiona wiarą. Jestem zadowolona ze swojej decyzji, teraz czuję się "jak nowa" - dosłownie. Jak gdybym uwolniła się z pewnego rodzaju bagna, zakłamania - tu mam na myśli religię. Naprawdę, dopiero teraz czuję, że weszłam na właściwą drogę w życiu. Tak oto stałam się ateistką. A tak lekko zbaczając z tematu, to dziwię się, że w XXI wieku istnieje jeszcze takie coś jak religia, że tylu ludzi jest zaślepionych swoją wiarą. Mam pewien żal do rodziców, że od dzieciństwa karmili mnie kłamstwami, ale w sumie to nie jest ich wina, bo z nimi robiono to samo... Podziwiam Cię i logicznie myślisz. Pozdrawiam :)

drHouse
zgłoś

Oj, gdybym wymienił wszystko to strony by brakło. Wymienię tylko kilka 1. Krwawa przeszłość kościoła 2. Jeśli bóg istnieje i jest wszechmogący to musi być sadystą. Dlaczego pozwala na cierpienie i ból. Dlaczego pozwala aby niewinne dzieci rodziły sie kalekie? Dlaczego są trzęsienia ziemi, wojny itp. itd. Skoro może temu zaprzestać to chyba go to bawi skoro widzi i nic nie robi. 3. Postępowanie większości funkcjonariuszy kościoła katolickiego ( czyt. księży) zaprzecza temu co mówią czyli chyba sami w to nie wierzą. Kościół to dobrze prosperująca firma przepełniona patologicznymi zjawiakami m. in. pedofilia, pijaństwo itd. 4. Skoro bóg jest miłością to dlaczego straszy mnie piekłem?

  • 1. Krwawa przeszłość, nie teraźniejszość. 2. Za zło odpowiada szatan tego świata, który nienawidzi ludzi. Sami wybraliśmy zrywając owoc poznania dobra i zła. Trzęsienia ziemi i wojny są karą za grzechy. Nie wrzucaj wszystkich księży do jednego wora. Nie wszyscy idą z powołania.

    [Zgłoś]
ventus
zgłoś

Ja po bierzmowaniu nie dostałem żadnych super mocy XD A tak naprawde to gdy przygotowywałem sie do bieżmowania to musiałem uczyć sie więcej religii katolickiej i zrozumiałem że to jedna wielka bzdura.

Volley
zgłoś

Na lekcjach historii zaczęliśmy przerabiać inne religie niż katolicka, aczkolwiek były to tylko wstawki. Na polskim zaczęliśmy dyskutować o różnych nurtach filozoficznych. Jednym z nich był epikureizm, który dał mi do myślenia cytatem: "Póki jesteśmy, nie ma śmierci, gdy jest śmierć, nie ma nas." Od tego momentu bardzo dużo czasu spędzałam na przemyśleniach. Im dłużej się zastanawiałam, tym bardziej zaczynałam się czuć w kościele, jak w sekcie. Każde kazanie zaczęło wydawać mi się głupie, prymitywne. Zaczynałam powoli dostrzegać manipulację. Zauważyłam, ze każda religia namawia do tego samego. A jednak wszystkie mówią o sobie, jako tej jedynej - dobrej. Odrzucają to, co sami popierają - nielogiczne. Poza tym odrzucały mnie hasła: "Niezbadane są wyroki boskie" i "Bóg jest niepojęty'. Zauważyłam, że Kult Różowego Niewidzialnego Jednorożca, Latający Potwór Spaghetii, czy Koń Abdullin niczym nie różnią się do wiary katolickiej. Nigdy specjalnie wierząca nie byłam. Nie lubiłam swego czasu niedziel, bo kojarzyły mi się tylko z nieprzyjemnym obowiązkiem. Dlatego też nie musiałam przechodzić długiej drogi 'nawracania się'.

blocked
zgłoś

Drogi CDL'u! Dla Ciebie niewyobrażalne jest to, że po śmierci wszystko przepada. Dla mnie straszna jest myśl, że można żyć wiecznie. Masz rację - życie bez Boga jest smutne. Ale nikt nie powiedział, że życie jest wesołe. Czasami myślę, że nie znikamy do końca z Ziemi - przecież fragmenty naszego ciała nadal są częścią świata. Tyle, że w zmienionej formie, jako pewien rodzaj reinkarnacji. Nie zaprzeczam racji każdej wierze, ale tym, które są dla mnie absurdalne. Zakładam możliwość, że po śmierci coś jest, ale wiem, że nie mam na to wpływu i dlatego nie zastanawiam się nad tym. Serdecznie pozdrawiam ;)

blocked
zgłoś

Cóż, Twoja historia jest ciekawa. Ja czuję, że moja wiara w Boga z dnia na dzień wygasa. Wszystko przez pewne wydarzenie w życiu i okropny sposób, w jaki mnie po nim traktowano. Wiem, że nie zasłużyłam na to, a jednak. Nie będę tu opisywać mojej historii, ale nie należy ona do miłych dla ucha. Kiedyś wierzyłam, tak ślepo, kochałam Boga, chodziłam do kościoła, moją wiarę mogłam porównać do wielkiego ogniska, a teraz? Po tym co się stało został tylko malutki płomyczek, który gaśnie z dnia na dzień. I w końcu zgaśnie. Tak bardzo chciałabym wierzyć, ale coś mi nie wychodzi... Każdego dnia stararałam się Go odnajdywać w pięknym poranku, w letnim deszczu. I owszem, na początku mi wychodziło - teraz już nie. Już nie chodzę do koscioła, moje spojrzenie na świat bardzo się zmieniło i wciąż się zmienia. To wydarzenie zgasiło wielki płomień mojej wiary. Po nim miałam więcej czasu na refleksje... Ten płomyczek - moja wiara, już prawie zgasł, bo zabrakło tlenu jakim był Bóg. Chciałabym wierzyć, ale coraz bardziej zdaję sobie sprawe, że Jego chyba jednak nie ma... Żałuje, chciałabym wierzyć, bo teraz, bez wiary czuję się samotna, ale cóż poradzę, skoro z drugiej strony czuję, że to prawda? To tylko i wyłącznie przez tamto wydarzenie, bo to ono w pewien dziwny sposób zmusiło mnie do refleksji, a potem działo się już samo. Chciałabym odzyskać wiarę, ale wiem, ze to już nie możliwe. Bardzo rzadko, tylko czasem, widząc coś naprawdę pięknego myślę: "A może jednak to Bóg stworzył?", jednak zaraz kolejne myśli: "Boga nie ma!". Wiem, ze nie odzyskam wiary, jeszcze trochę i zupełnie satnę się ateistką. A może już nią jestem. Może to wszystko jest głupie, ale tak było i jest. Koniec, teraz pozostaje mi tylko myśleć dalej, dlaczego tu jestem. Skoro wszyscy Cię pozdrawiają, to ja też na koniec dodam: Pozdrawiam

psycho
zgłoś

CDL: "Pustka ? Ciemność ? Nicość ? Wszystko to czego się nauczyłeś, to co przeżyłeś, to co widziałeś, to kogo spotkałeś, to jakie błędy popełniłeś i jakie dobre uczynki popełniłeś ? To wszystko przepada ?" Dokładnie tak. "Czy takie życie naprawdę ma jakikolwiek sens ?" Nie wszystko musi mieć przyczynę, cel i skutek. "Jak można patrzeć na umierającego człowieka z przekonaniem, że to już jest koniec, koniec końców. Że ta osoba za chwilę umrze i już więcej nic ją nie spotka." Masz rację, łatwiej jest z myślą, że po śmierci czeka na Ciebie raj. Nie zawsze jednak to co łatwe jest słuszne. "W tym pytaniu dużo przeczytałem na ten temat i z całym szacunkiem ale powody większości z was są marne." Z chęcią usłyszę jakie są Twoje powody by wierzyć. Co do odpowiedzi na pytanie, to moja wiara nigdy tak naprawdę nie była szczególnie silna. Powody, dla których wierzyłam były tak samo racjonalne jak połowy wszystkich "głęboko wierzących" - bo byłam ochrzczona, bo babcia chodziła do kościoła, bo tak jest dobrze, bo ludzie tak robią... ;D Nie stałam się ateistką, dlatego że "Bóg nie usłuchał mojej modlitwy" ani ze względu na "nieszczęścia na świecie". Moja wiara najzwyczajniej z czasem się wypaliła. Zauważyłam, że ludzie wierzą, bo boją się śmierci. Wierzą, bo łatwiej jest umierać ze świadomością, że to nie koniec, a początek. Przestałam "wierzyć", bo dotarło do mnie, że to wszystko jest śmieszne - ludzie myślą, że jeśli powieszą na ścianie krzyż i będą na przeciwko niego klęczeć, zostaną zbawieni.

blocked
zgłoś

Ja ostatecznie poczułam, że nie wierzę w Boga w... Kościele. Kiedy ksiądz czytał list od jakiegoś biskupa (czy kogoś tam) na temat homoseksualistów, aborcji, eutanazji. Miałam całkiem inne zdanie na ten temat i stwierdziłam, że nie chcę mieć nic wspólnego z tymi hipokrytami, którzy głoszą, iż 'trzeba być tolerancyjnym!' a sami są tak tolerancyjni, że szkoda słów. Albo raz na rok robią zbiórki na biednych, a sami jeżdżą mercedesami... To kiedyś miała być podobno SŁUŻBA Bogu, no cóż nie wyglądają na biednych, wyrzekających się wszystkiego ascetów... Ale uważam, że wiara (w cokolwiek) w swej nielogice jest całkiem logiczna. Wiara pomaga, kiedyś, parę lat temu, modląc się poczułam nagły przypływ pewności, że wszystko będzie dobrze a moja modlitwa zostanie wysłuchana, po prostu bardzo mocno uwierzyłam (chociaż bardziej w modlitwę, a nie w adresata). Podobno 'wiara czyni cuda' i jest to w sumie prawda, bo człowiek wierzący, który ma pewność, że Bóg mu pomoże ma więcej pewności siebie, która sprawia, że radzi sobie lepiej. Wracając do pytania, tak jak inni w końcu stwierdziłam, że cała ta wiara jest bez sensu. (Też próbowałam rozmawiać z księdzem: jąkał się w zeznaniach i nie potrafił znaleźć żadnych argumentów na poparcie swoich słów ;)) Chociaż sama nie wierzę, podziwiam ludzi wiary, i wierzę, że wiara wiele im daje ;] Sama nie potrafię się oszukiwać - nawet jak bym chciała.

blocked
zgłoś

Zaczęło się od tego że na pewnej lekcji katechetka powiedziała nam "wiecie, księża nie chcą o tym mówić oficjalnie, ale najprawdopodobniej jest tak że ludzie którzy chorują są w ten sposób karani za grzechy przez boga.". Od początku uczono nas że bóg jest miłosierny i łaskawy, a ona nam powiedziała że choroby są karą za grzechy... Uznałam oczywiście że to głupota, więc zaczęłam coraz częściej się zastanawiać nad moją wiarą i wiele o niej czytać. Po pewnym czasie gdy poszłam na mszę świętą, (chcąc jeszcze się "nawrócić") słuchając kazania zrozumiałam że są to dla mnie puste, nic nie znaczące, a czasem nawet śmieszne słowa. Uważam że religia często ogłupia ludzi i w ten sposób stała się dla mnie mitem.

Sabi.
zgłoś

Pierwsza sprawa to to, że nie miałam lekkiego dzieciństwa. Ojciec pił, matka nie miała czasu - siedziałam z bratem, który też miał swoje obowiązki. Starałam się być "dobra". Często modliłam się aby to wszystko się zmieniło... I nie zmieniło się nic. Teraz myślę, że to było żałosne. Potem przestałam cokolwiek robić. Druga sprawa- Ludzie wierzący są to ludzie płynący z prądem. A jak wiadomo - z prądem płyną tylko śmieci. Denerwuję mnie też ten obowiązek czczenia boga w każdej możliwej sytuacji, a przecież nie wiem jakby kto się starał to nie da się być na tyle wytrzymałym. Podsumuwując, kościół jest pazerny na kase, a "księdzowie" to pedofile :)

zgaga.
zgłoś

Chodzę do katolickiej szkoły, ale jakoś religia nigdy do mnie przemawiała. Nie rozumiałam modlitw, które recytowałam ze znudzeniem, a przed ołtarzem w kościele klękałam automatycznie. Tak naprawdę już w czwartej klasie zaczęłam się zastanawiać czy to nie wymysły. Rzucałam "wyzwania" Bogu, takie jak: "jeżeli istniejesz zrzuć ten długopis". Głupie to było, ale miałam wtedy 10 lat. Ale i tak utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie ma nikogo tam na górze, kiedy zmarł ojciec mojej przyjaciółki. Zostawił trójkę dzieci: dwie córki (12, 6 lat) i syna (1,5 roku). Miał przeszczep serca. Podczas operacji modliłam się. Naprawdę szczerze. Wszyscy się modlili. Ale nic. Przeszczep się nie przyjął. Zawiodłam się. wiem, że takie rzeczy się zdarzają na świecie, i to pewnie często. Ale przytrafiło się to właśnie MI.
Jednakże, co do Biblii. Mam nawet taki przedmiot w szkole: Wiedza o Biblii. Ksiądz mówi nam, że to są bajki. Po cóż innego to by mogło być? cała Księga Rodzaju, chociażby, jest tak na prawdę metaforą. Tak łatwiej było wtedy ludziom zrozumieć. Nie ma co się rzucać na Biblię. Dlatego zrozumiałam po co jest mi ten przedmiot. By zrozumieć o co autorom Biblii chodziło. Na lekcji patrzymy na to obiektywnie, rozszyfrowujemy ją. Bo co jak co, ale Biblia jest przetłumaczona na największą ilość języków i jest z najpopularniejszych książek na świecie, jeżeli mogę się tak wyrazić. Więc, według mnie, nawet ateista powinien znać jej treść. Lepiej czy gorzej. Jeżeli nie, to nie ma prawa się wypowiadać o katolicyzmie, bo mało o nim wie. To na tyle.

blocked
zgłoś

Stałam się ateistką z własnego wyboru. Stało się to... długi, długi czas temu. Konkretnie po 2 klasie podstawówki, czyli po pójściu do Pierwszej Komunii. Wtedy nastąpiła przełomowa rozmowa z moją matulą. Wyjaśniła mi, że uczę się tylko i wyłącznie dla siebie - że od tego zależy moja przyszłość i zawód, jaki będę chciała wykonywać. Również rozmowa dotyczyła wiary. Mamie zależało, żebym poszła do komunii, a dalej żebym sama zdecydowała, czy chcę uczęszczać na religię, bo to ja mam wierzyć - w całym znaczeniu tego słowa. Nie odczuwałam przywiązania do chrześcijaństwa. Mama poradziła mi także, żebym na własną rękę zaczęła poszukiwanie tej religii, która odzwierciedla moje przekonania, poglądy. I która sprawi, że zacznę wierzyć.
I tak minęło 7 lat. Ja nadal szukam, ale uważam że ta rozmowa byłam kluczową sprawą na uporządkowanie wartości, jakimi są nauka i wiara.
A dlaczego nie wierzę? Przede wszystkim dlatego na niejasne odpowiedzi na pytania lub całkowity ich brak, np. co się działo z ludźmi, którzy żyli przed narodzeniem Chrystusa?, czy skoro Bóg ma nad wszystkim kontrolę, to dlaczego jest tyle nieszczęścia i krzywd?
I skoro potrafi wszystko - to dlaczego tak spieprzył człowieka?
+ dodam, że nie potrafiłabym być częścią społeczeństwa, które ma skrajnie inne poglądy od moich - tak jak w przypadku islamu i chrześcijaństwa na sprawy choćby homoseksualizmu.
Miałam również podobną sytuację jak korozja - nie ukrywam, że czasami chodzę do kościoła, ot aby pomyśleć i zastanowić się nad różnymi sprawami.
Powracając do tematu - akurat byłam zmuszona zostać na mszy, byłam w poczcie sztandarowym. Ksiądz rozpoczął kazanie na temat homoseksualizmu, opowiadał jakąś wynaturzoną historyjkę jak to syn-gej sprawił wielką przykrość swej matce swoją 'odmienną' orientacją i co powinien zrobić, aby się nawrócić. Tak mnie to wzburzyło, że po prostu wstałam i wyszłam z kościoła, czego konsekwencje poniosłam, oczywiście.

Odpowiedź została zedytowana [Pokaż poprzednią odpowiedź]

blocked
zgłoś

Co sprawiło, właściwie nie mam na to konkretnej nazwy, może zabrzmi o dziwnie, ale moja wiara "poszła sobie od tak" po prostu, zniknęła. Nie poprzez konkretne wydarzenie, za które później obwiniałem Boga, nie za brak pomocy z jego strony, zrozumiałem, że dla mnie Boga już nie ma. Zacząłem dowiadywać się więcej na temat religii, wiary, Boga, całej owej historii chrześcijaństwa, i dla mnie nazwę to tu "opowieść" nie miała ładu i składu, znajdowały się tam rzeczy, w które mój umysł nie mógł uwierzyć, pewnie teraz wielu z was (katolików) czytających być może mój post stwierdzi "ha, ateista, nie umiał pojąc prawdy boskiej" i owszem mają do tego prawo, bo na ich miejscu tez pewnie bym tak pomyślał, Hm, to właściwie cała moja historia o tym jak "Utwierdziłem swoje fundamenty ateizmu". Na koniec jeszcze chciałbym dodać (już nie na temat) moją prośbę, co do znających mnie katolików, chce wam najszczerzej jak mogę życzyć więcej dystansu, i proszę tego nie traktować jak kpiny. To wszystko co miałem do powiedzenia a wręcz "spisania", dziękuję za poświęcony czas. Użytkownik TrampkiJezusa.

Noctis.
zgłoś

Ja zadawałam podstawowe pytanie: Skąd wzięli się ludzie? Jak mogli się wziąć od Boga, skoro "niby" ten stworzył Adama i Ewę, którzy urodzili dwóch synów. Jeden zabił drugiego i zostało trzech ludzi. Dwóch mężczyzn i jedna kobieta. Jaki mógłby być dalszy rozwój człowieka? To byłoby tak, że jesteśmy dziećmi jednej kobiety? (Bo kobieta rodzi dzieci). Nic o tym biblia nie wspominała jak było dalej. Pisało tylko, że Ludzie się rozmnażali. to jest niemożliwe, aby z trzech ludzi powstało prawie 7 miliardów! Nic nie wspominano też, że Bóg stworzył dodatkowych. Może ktoś łaskawie wie jak to jest i odpowie, choć w to też wątpię. Jeśli to przeczytałeś/aś, może zrozumiesz, że tego Boga i spółki nie ma. Kto nagadał, że jest w niebie, jak tam jest KOSMOS!!!

Dopisek: Irytują mnie Księża! Rozkazują wierzyć ludziom, choć oni nie mają pewności co do tego. Ja mam pewność, że ten ktoś nie istnieje. To zwykła bajeczka. Irytują mnie osoby, które udają, że wierzą, choć sami nie mają pewności. Gdyby wszyscy, którzy nie mają pewności zmienili wiarę na Ateizm, została by malutka ociupinka ludzi, które wierzą w te opowiastki. W szczęście i pecha również nie wierzę. Ludzie, którzy zobaczą czarnego kota przed sobą, mówią -Och ale będzie pach! - i przez to im nie wychodzi, bo sobie wmawiają. I przyznam się jeszcze, że jestem w 100% materialistką.

Odpowiedź została zedytowana [Pokaż poprzednią odpowiedź]

UsagiSepuku
zgłoś

Od zawsze nie wierzyłam . Wkurzało mnie to,że mnie to czegoś zmuszają. Był raz taki moment może pół roczny gdzie bd zakochana chodziłam po kościołach modląc się o spełnienie miłości itd czy okazji chcialam sie napatrzyć na mój obiekt westchnień. W między czasie czytałam Pismo Święte czterokrotnie co do strony i doszłam do wniosku,że to jest jedna wielka bajka nie poparta żadnymi logicznymi dowodami. Że to jest książka, tak jak książek jest wiele. Granicząca na fantastyce spisana przez nudzącą się grupe ludzi bądz jednego pisarza. Nic nie wiadomo. Bynajmniej myśle logicznie i każde zdanie poparte jedynie tym ze się wierzy i trzeba wierzyć bo wiara jest dobra bla bla bla , po prostu mnie rozśmiesza . Tak jak rozpaczliwe wysiłki wierzących znajomych o moje nawrócenie.

klaudiskiss
zgłoś

ciesze sie, ze sa osoby o takiej swaidomosci jak masz ty, uwazam bardzo podobnie, i moglabym wymieniac argumenty na brak boga bardzo dlugo mam nadzieje ze z biehiem czasu ateizm stanie sie dominujący, przynajmniej z chrzescijanstwem pozdrawiam

  • Nie ma szans dla was ateistów Bóg istnieje sporo jest dowodów na to chociażby? ciało świętej Rity czemu nie jest szkieletem?czemu wygląda jakby była śpiącą?

    [Zgłoś]
Leah .
zgłoś

Hm... Ja po prostu zaczęłam się nad tym wszystkim zastanawiać i doszłam do wniosku że Boga niema i to jedna wielka bzdura a kościół to firma. Nawet ludzie w moim otoczeniu nie zachowują się jakby byli wierzący,chociażby nie przestrzegają przykazań... Tylko "wierzą na wszelki wypadek" . To żałosne.

Odpowiedź została zedytowana [Pokaż poprzednią odpowiedź]

Ayu256
zgłoś

Najkrocej jak sie da: Nie uwierze w nic czego mi sie nie udowodni. A co do chrzescijanstwa... Wiekszosc rzeczy (tj. cudow) jest niewiarygodna, a najczestsza odpowiedz ksiedza to: Umysl ludzki nie jest w stanie tego pojac. =='

  • No bo nie jest pojąc -_- wy tego nie rozumiecie :P dowód ciało świętej Rity albo święty Ojciec Pio.Można wirzyć tylko trzeba chcieć...

    [Zgłoś]
sweet lollypop
zgłoś

dobre dobre, też zawsze zaginam tak księży, nie będę się powtarzać po wszystkich, ale temat rzeka. Na wiek ludzi z biblii ksiądz u mnie stwierdził ze nie można wszystkiego barć dosłownie - zakłamanie. Czyli chrześcijaństwa też nie - odrzekłam triumfalnie, na co ksiądz - siadaj jedynka, a ja - co argumentów zabrakło? i uwaga! moja pierwsza z której do tej pory jestem dumna!

nauka oddychania
zgłoś

Jeszcze jako wierząca myślałam jak inne religie patrzą na nas. Może tak jak my na nich? Ale stanowiliśmy większość więc my mamy rację. Teraz wiem że jej nie mieliśmy. I teraz ja jestem tą resztą która śmieje się z większości.

mechanicznapomarańcza
zgłoś

Szczerze to w pewnym momencie poczułam, że kościół, wszelakie religie, bogowie, itp. są zbędne. To co katecheta mówił na religii było dla mnie bajką. Większość "chrześcijan" nie rozumie swojej wiary. Odpierniczają wykutą na blachę formułkę modlitwy, idą do kościoła tylko, żeby się pokazać, itp. Zauważyłam również, że wiara chrześcijańska zaprzecza własnym słowom. W jednej z ewangelii pisze, że wiara nie jest na pokaz, a ksiądz w kościele powtarza jak mało osób jest na eucharystii. Mimo iż w papierach jestem chrześcijanką (wola rodziców), sercem jestem ateistką.

blocked
zgłoś

Na samym początku kłócił mi się kościół i Bóg .Jak to jest że kościół głosi że Bóg jest taki miłościwy … a „potępia” tyle ludzi homoseksualistów, ateistów itp. Więc zapytałam się mamy, powiedziałam jej te moje przemyślenia ona powiedziała że jak dla niej Bóg jest przyjacielem i bardzo mu współczuje tego całego ‘kościoła’ tej „firmy” wykorzystującej Boga do wciskania moherom jakie to one nie będą jak nie dadzą na tace … Opowiedziała mi też historie jej kolegi, którego zgwałcił ksiądz i w tej rozmowie wyszło że moja mama ma sporo koleżanek których córki powjeżdżały do innych krajów z księżami… i tam Se mieszkają powiedziała też trochę innych rzeczy…, ale mniejsza z tym . Myślała że wytłumaczy mi to wszystko… ja na początku też tak myślałam, że to wszystko poukłada się mi w głowie. Później po wielu nie przespanych nocach, myśleniu, myśleniu i myśleniu ! doszłam do wniosku że Boga nie ma .

Lumpi xD
zgłoś

mi od małego wpijali że to wszystko to bajki, że księża są tacy i tacy, robią to i to... itd
więc do mnie nie dociera, nie moge pojąć tego, że ludzi są tacy ciemni i wierzą w te bujdy

Nakita
zgłoś

długo chodziłam do kościoła wierzyłam w tego śmiesznego boga, bo ktoś kogo kochałam miał takie same poglądy. i nagle ta osoba zachorowała. była ze mną zawsze i nagle leżała przede mną nie umiejąc poprosić o szklankę wody. i to wtedy zrozumiałam że gdyby był naprawdę jakiś bóg to ludzie, niewinni ludzie nie umieraliby co dzień, wulkany i powodzie nie zabierały im domów. to chyba wtedy zrozumiałam jaki to nonsens i jakie to nienormalne.

blocked
zgłoś

Już cie lubię. Potrafisz trzeźwo spojrzeć na świat. Ja zadawałam sobie te same pytania, ale nie próbowałam o tym z rozmawiać z księdzem, bo ide do bierzmowania (chce zdać tylko po to, żeby być chrzestna mojej siostrzenicy) i mógłby mnie nie dopuścić. Jest jeszcze sprawa tego, że jest wiele religii, i jak tu wybrać ta słuszną? Jest ich dużo i dla mnie wszystkie są absurdem. Bo niby która jest "słuszna", czym buddyzm, czy np Judaizm jest gorszy?Tak samo z mitami Greckimi itp. Pewnie kiedyś chrześcijaństwo tez będzie takim "mitem". Chociaż nie mogę powiedzieć, że nie wieżę w boga, ja po prostu czekam, na fakty lub doświadczenie, które by spowodowało, że uwiężę. Bo nimby na jakiej podstawie mam wierzyć? Bo ktoś mi tak powiedział, bo ktoś opowiada o rzekomych cudach? Druga sprawą jest kościół (największy absurd świata), który wg. mnie jest bardziej organizacją polityczną i zarobkową, niż tym czym być powinien.

blocked
zgłoś

Ja zostałem ateistą całkiem niedawno. Gdy pojawiłem się na zapytaj byłem jeszcze wierzący. Zaczęło się gdy poszedłem do gimnazjum. Trafiłem do klasy z kilkoma osobami, które były w "trakcie porzucania religii" i jednym ateistą. Zainteresowałem się tym i stwierdziłem, że to w co do tej pory ślepo wierzyłem jest czystą głupotą. Zacząłem czytać artykuły w internecie itp. i odtąd staram się "nawracać" ludzi na ateizm. Myślę, że na dobrą sprawę więcej niż połowa społeczeństwa (przynajmniej młodych osób) to ateiści, którzy albo wierzą z przymusu, albo nigdy nie zastanawiali się nad swoją wiarą. Mam nadzieję, że dożyję czasów, gdy religijni staną się w Polsce mniejszością.

Lunaa
zgłoś

Byłam w życiowym dołku, prosiłam boga żeby mi pomógł,a on mnie niezmiennie olewał: katechetka mówiła że to próba wiary i tak to szło; aż pewnego pięknego dnia zapytałam siebie: próba trwająca całe moje życie, mimo mojej głębokiej(naprawdę) wiary nie otrzymałam ani jednego znaku, czegokolwiek. Wtedy można powiedzieć "obraziłam się" na boga i zniechęciłam do religii. Byłam indywidualistką i pomyślałam, ze nie będę padać na kolana przed czymś niewidzialnym i niewykrywalnym, przestrzegać jego zasad tylko dlatego ze jakiś podstarzały facet mi tak każe. Potem zaczęłam czytać teksty w necie i jeszcze bardziej przekonałam się, ze ateizm to słuszna ścieżka. Można wiec powiedzieć ze przestałam wierzyć z powodu dumy, przekory i własnego doświadczenia z bogiem.

do CDL
Mówisz, że wszystko przepada. To jest właśnie powód, czemu ateiści wykorzystują życie doczesne. Jeśli się czegoś nauczysz, będziesz to umiał w życiu ziemskim. Jeśli coś zdobędziesz, to będziesz mógł to wykorzystać w życiu ziemskim. Po śmierci mozg umiera, atomy z których jest zbudowane nasze ciało rozchodzą się, żeby z powrotem złączyć się i stworzyć nowe organizmy. Tak to przekazujemy życie nowym pokoleniom. Tak naprawdę tylko "wypożyczamy" ciało od przyrody, potem musimy je oddać. Poddane temu są zwierzęta, rośliny i wszystko na ziemi. Jest dość zarozumiale i aroganckie twierdzić, że dla ciebie przyroda zrobi wyjątek, wywyższając cię nad zwierzęta i innych ludzi i zafunduje ci życie wieczne. Moim zdaniem nie ma w tym nic smutnego, wszystko przemija i tak jest od początku świata.

Odpowiedź została zedytowana [Pokaż poprzednią odpowiedź]

blocked
zgłoś

Poza tym kościół jest zbyt skostniały i kontrowersyjny,a zgadzam się ze stwierdzeniem,że ateistom udaje się częściej w życiu.Chcąc wstąpić do SdPl,dobrze było by nie wierzyć.No i,że w wielu religiach ten bóg ma skrajnie różne widzimisię,oraz to,że wiele rzeczy uznawanych za,,boże" zostało obalone na ,,przyrodnicze",więc i te wszystkie ,,cuda" zostaną rzeczowo wyjaśnione.CDL to uparty osioł i naiwniak.Bóg jak jest,to nie będę chyba czcił zakłamanego mordercy i sadysty.
Na marginesie:Dasz naj za najsensowniejsze uzasadnienie?

Odpowiedź została zedytowana [Pokaż poprzednią odpowiedź]

blocked
zgłoś

Zawsze byłam ateistką. Ciężko mi to Tobie wyjaśnić, jak to się stało.

Mismen
zgłoś

Nie wierze w Boga, ani wogole w całą religie. Wszystko to są bajki. Kościół służy tylko do wyłudzania pieniędzy, a te wszystkie brednie z biblią już dawno się znudziły.
Nie ma życia po śmierci. Zasypiasz na wieki i nic sie nie dzieje.

Tsuki
zgłoś

U mnie ważna rolę odegrałą mama, ale od począdku. Jeszcze niedawno byłąm Świadkiem Jehowy (teraz to nawet dzień dobry nie chcą mi odpowiadać). Mama odeszła od tej religii po przeprowadzce. Ja nadal byłąm zaślepiona. Później rozwód rodzicó, sprawy sie skomplikowały. Postanowiłąm się w reszcie określić. Zadałąm pytanie: Czy istnieją kosmici? Ojciec zaraz na mni enawrzeszczał, za w Piśmie Świętym piszr to i to i, że ja mogło mi coś takiego przyjść do głowy. Jeszcze pare innych osób z tej religii zareagowało w podobny sposób. Kiedy to samo pytanie zadałam mamie ta powiedziała co sądzi na ten temat i pozwoliła mi się wypowiedzieć. Po tym zrozumiałąm, ze coś jest nie tak, bo to przecież było tylko pytanie, a nie latanie z wielkim transparentem "UFO jest prawdziwe" Nie miałąm juz ochoty na żadne inne religie i w ten oto sposób zostałam ateistką.

Alizee
zgłoś

(tj. 700-800 czy nawet więcej lat). Klecha odrzekł, że kiedyś klimat był tak zdrowy, że ludzie dożywali nawet tak długiego wieku. Omal nie zaśmiałam mu się w twarz. Zrozumiałam że chrześcijaństwo jest jednym wielkim mitem. Jedna wielka ściema. Nikt nie dożyje 800 lat . Ja jestem ateistką bo twierdzę, że gdyby Bóg istniał nie byłoby tyle religii.

CDL
zgłoś

A ja pozwolę sobie na takie katolickie tchnienie w to ateistyczne pytanie.

Taki Tam - religijni w mniejszości ? Z całym szacunkiem ale życie bez Boga to nie jest życie. To jakaś parodia życia. Uczysz się, pracujesz, dożywasz powiedzmy 60 roku życia, umierasz i... Pustka ? Ciemność ? Nicość ? Wszystko to czego się nauczyłeś, to co przeżyłeś, to co widziałeś, to kogo spotkałeś, to jakie błędy popełniłeś i jakie dobre uczynki popełniłeś ? To wszystko przepada ? Czy takie życie naprawdę ma jakikolwiek sens ? Życie bez Boga jest przerażająco puste i smutne. Jak można żyć ze świadomością, że nikt nie obserwuje cię z raju i nie wspiera się w codziennych wyzwaniach. Jak można patrzeć na umierającego człowieka z przekonaniem, że to już jest koniec, koniec końców. Że ta osoba za chwilę umrze i już więcej nic ją nie spotka. To jakaś szalona utopia. No ale każdy ma prawo do swoich przekonań, tylko warto zadać sobie pytanie czym są one spowodowane. W tym pytaniu dużo przeczytałem na ten temat i z całym szacunkiem ale powody większości z was są marne.

Pozdrawiam

Odpowiedź została zedytowana [Pokaż poprzednią odpowiedź]

  • Wszyscy umrzemy to kurna jego mać zobaczymy -_- nigdy nie wiadomo może wy ateiści będziecie mieć nicość a my Chrześcijanie światłość nigdy nie wiadomo :P

    [Zgłoś]
Volley
zgłoś

oJuliet - to przykre, że nie umiesz czytać. "Pytanie kieruję do tych, którzy przeszli na ateizm" - którego słowa nie zrozumiałaś? Ale, jak tu już jesteś to Ci odpowiem. Co do Ojca Pio. Włoski historyk Segio Luzzatto po licznych badaniach stwierdził, ze zakonnik stosował kwas fenolowy, którym parzył sobie dłonie, stopy i boki (nie miał stygamtów na ramionach!). Dostawał go od znajomego aptekarza z Foggi (zachowała się autentyczna korespondencja oraz zeznania świadków) i dzięki niemu utrzymywał stale krwawiące rany, w które nie wdawało się zakażenie. Watykan nie chce dziś wypowiadać się na temat najnowszych sensacji, które papieżom były znane od lat. Powątpiewanie w świętość Ojca Pio stanowiłoby w tym wypadku zakwestionowanie nieomylności papieża, na co kościół pozwolić sobie nie mógł. Nie jest to jedyna taka sytuacja, w której kościół woli milczeć niż przyznać się do błędu. Drugi przykład to Całun Turyński. Gdy tylko pojawiły się poszlaki i dowody na nieprawdziwość odbicia zakazali dalszych jego badań. Wracając do stygmatów. Można je wyjaśnić za pomocą psychologii. Stygmaty występują tylko u osób gorliwie wierzących i praktykujących. Są efektem psychosomatycznego działania autosugestii u osób obsesyjnie przejętych swoją wiarą. Co więcej, najczęściej intensyfikują się w okresie wielkanocnym, w którym najwięcej myśli się o męce chrystusa. Jednym z wielu dowodów jest to, że rany pojawiają się w złych miejscach - tych przedstawianych na obrazach. Dlaczego religia Egiptu upadła. Po pierwsze - ludzie odkryli, ze za tymi cudownymi zjawiskami nie stoją bogowie, tylko zwykłe prawa natury. I w co mieli wierzyć wówczas? Po drugie. Siłą wprowadzono chrześcijaństwo na terenach wiary starożytnych. Nie wierzysz = nie żyjesz. I jak tu wybór daje bóg? Śmierć? Notabene: islam jest starszy od chrześcijaństwa o ponad 700 lat. Tak, więc Twój argument o prawie wyboru upadł. Uważasz, że skreśliliśmy boga, ze względu na dwa-trzy argumenty? Kobieto! My myślimy, wnioskujemy, poszerzamy horyzonty. Nie tłumaczymy sobie niewiadomych, tym że istnieje bóg, którego i tak nie pojmę. 95% profesorów to ateiści. Ernest Hemingway, Fryderyk Nietzsche, Albert Einstein, Zbigniew Religa to tylko niektórzy z wybitnych, ateistycznych postaci. Jak wytłumaczę nagłe uzdrowienia, wypędzenia duchów? Po pierwsze - opętanie (co niestety wie bardzo mało osób) to choroba psychiczna - bardzo ostra forma schizofrenii. A jak wytłumaczysz uzdrowienia tych, którzy są innego wyznania, którzy bluźnią? Co więcej, wykorzystujemy tylko 10 % mózgu. Tylko 10. Zastanów się, co mogłabyś zrobić gdybyś wykorzystywała co najmniej 50? Podpalać ludzi wzrokiem? Przenosić siła woli przedmioty? Wszystko jest w mózgu. Nauczenie telekinezy jest jak najbardziej możliwe, a hinduscy fakirzy urządzają sobie konkursy w lewitacji (w 1986 roku odbył się takowy w Waszyngtonie). Jak w takim razie wytłumaczyć spontaniczny samozapłon ludzkiego ciała? Bóg tak chciał? Chciał, aby ktoś umarł w temperaturze 1600 stopni? Tylko osoby z depresją ulegały samospaleniu, więc trzymajmy się wersji, ze zrobiły to sobie same własną siła woli.

Master of Horror
zgłoś

Ja zrozumiałam że Bóg nie istnieje. Bo jak by stworzył świat ? Jak matka Jezusa miała by go urodzić bez ... ??? Religia to jedna wielka bujda i tyle !

blocked
zgłoś

No właśnie nie wiem jak wytłumaczyć ; / No po prostu jak .. jak sobie pomyślę że tzw. BÓG ' sobie to wszystko stworzył , jeśli maryja ma być moją matką a jezus ojcem czy takie tam to jaką rolę spełniają moi rodzice ? Tak sobie to tłumaczę. Po drugie : Nie jestem .. naiwna może tak to ujmę. Jeśli nie widziałam na oczy to.. to po prostu nie uwierzę.No właśnie na tym polega wiara - wierzyć w coś co nie istnieje.. tak sobie również to tłumaczę. Popieram twoje słowa.Co do odpowiedzi CDL ' a to trochę to tak jak by sobie uświadomiłam ale to i tak nie znaczy że będę wierzyła.. Oczywiście jeżeli chodzi o te śluby , bierzmowania - to nie dla mnie.. chcę tylko odbyć to bierzmowanie i tyle.Moi rodzice wiedzą co myślę o tej trójcy świętej. Mam tylko 12 lat , ale znam życie więc.. nom. Zastanawiam się tylko co było pierwsze : kura czy jajko ? No właśnie i dochodzi do tego że nie wiem co było pierwsze na świecie - człowiek czy co ? No ale no .

Kelly333
zgłoś

Ja jestem wierząca . Ale przez ostatni czas dużo zastanawiam się nad wiarą, czy to ma w ogóle sens? nie wiem, przecież świat się nie wziął tak z niczego. Myślę że religia katolicka nie jest prawdziwa, iż w każdej wierze tak nam 'wmawiają' . Więc jaka jest prawdziwa.? Dla mnie chodzenie do kościoła też nie jest czymś miłym, nudzę się, myślę o czymś innym,. i o tej wierze. kościół też jest dziwny, zamiast nauczać o Bogu, i pomagać ludziom . - Oni pobierają za to opłatę. Rozmawiałam o tym z mamą ale nie mówiłam o przejściu na inną wiarę choć o tym myślałam. Ona przyznała mi troche racji, iż tak na prawde nikt nie wie która wiara jest tą właściwą. ale jak to mówią - KAŻDA WIARA PROWADZI DO BOGA.- Ale sama nie wiem co myśleć ...

Kelly333
zgłoś

Chciałabym dodać iż, ja chodzę do kościoła i modlę się , ponieważ moja rodzina jest wierząca, mama tata, babcia dziadek, chodzą do kościoła . Myśle że jakby moja rodzina była ateistami, to też bym nie mogła się przeciwstawić , ale ja jestem tolerancyjna . Nie odrzucam nikogo z powodu wiary . Ja boję się powiedzieć tak na poważnie mamie, że moja wiara nie jest silna. Ale boję się jesj rekcji, reakcji innych ludzi, wierzących . sama nie wiem .
Jeśli Bóg istnieje , to dlaczego świat , jest taki podły i niesprawiedliwy.?
-- Tak, właśnie , to pytanie zadaję sobie bardzo często.

blocked
zgłoś

Zaczeło się od tego że moje prośby nie były spełnione,w połowie czy odwrotnie. Kompletnie nie chciałam iśc do szkoły i tak jagby powiedziałam ze jak nie pójde do szkoły to się pomodle ale poszłam,wsześniej np że jak ktoś przyjedzie to uwierzy czy inaczej to sie spełniło ale uważam to za przypadek. Nie wiem od kiedy(na poczatku tego miesiąca byłam już nie wierząca) zaczełam składc fakty i dziś np doszłam do wniosku że gdyby Bóg istniał to nie byłoby wojny itp Nie wiem kiedy ale też niedawno myślałam jak to nie mógł istniec świat itp więc w teorie że Bóg stworzył świat nie wierze. Ateistką wiec stałam się 4 kiedy też krzyczałam że nie wierze w Boga (teraz to wiem że to było prawdziwe itp) i się uczyłam do religi na sprawdzian(musze chodzic) czytając te bzdury nie mogłam wierzyc w to ci się uczyłam.

Odpowiedź została zedytowana [Pokaż poprzednią odpowiedź]

nanus111
zgłoś

Ja jestem ateistą ponieważ tyle razy modliłem się do Boga a on nic nie reagował po prstu go niema ale katolików szanuję. Jeśli bog by istnial to by nie zagrażał na koniec świtat w 2012 ale i tak w to nie wierzę wogóle by nie było tych wojn w iraku i tyle. I teraz najważniejsze skoro bog istnieje to dlaczego zabiera do ziemi nowo narodzone dzieci jaki oni grzech popełniły a takiego Hitlera zostawił to by było na tyle DZIĘKUJE pozdrawiam Elo...

Mów szeptem
zgłoś

Gdyby był bóg to po pierwsze ludzie nie zabijaliby się , nie popełniali samobójstwa, wszyscy odczuwaliby szczęście, nie byłoby bezdomnych nie byłoby cierpienia takiego jak jest teraz są rozwody, dzieci są bite, przypalane papierosem, rodzcie alkoholicy, narkomani , nie byłoby gwałtów. Przez to wszystko co dzieje się na świecie nie chce się wierzyć w boga , bo na jakiej podstawie mam wierzyć patrząc na to co wypisałam ? Pewnie i tak nie wszystko jest. Ktoś mi powiedział,że na świecie jest smutek cierpienie bo bez tego nie byłoby wsparcia ,ale jakim kosztem . W różnych sytuacjach umierają niewinni. Mówić teraz,że bóg istnieje to kłamstwo.
Poza tym co teraz są za ludzie, potrafią tylko mówić na siebie ty [CENZURA]*, [CENZURA]*,[CENZURA]* itp. Wiele razy słyszałam jak mówią,że koniec świata ma być. Moja mama jest tak głupia i naiwna,że wmawia mi bzdury. Ona twierdzi,że zostaniemy ukarani za te uczynki to pisałam na początku,a przecież ile razy na religi katechetka , ksiądz w kościele pieprzą,że bóg nas wszystkich kocha -.- Bardzo,aż chce naszej śmierci. Ja przestałam wierzyć w boga przez to co wypisywałam wam wcześniej,ale też przez zachowanie moich rodziców i przez to,że tak się kłócą już bardzo długi czas może rok.. Teraz przyznam się do czegoś, nie przeszłam jeszcze całkiem na ateizm , ponieważ jak mówiłam rodzicą, że nie wierzę,że nie idę do bierzmowania tata wpadł w szał. Zmuszają mnie do kościoła. Był taki czas nie dawno nawet co musiałam iść z mamą do księdza, bo wysłał list,że do kościoła nie chodzę ,ale to moja sprawa. Czekam tylko do 18 aż będę mogła robić co tylko chcę.

Admirał Floty Cody
zgłoś

Ateistą zostałem, paradoksalnie, po bierzmowaniu. Przez cały ten durny rytuał musiałem chodzić na każdą durną mszę. Księża gadali przeróżne głupoty. Do tego dołożyło się moje własne szukanie prawdy. Cóż, czytałem różne książki, fora internetowe, długo rozmawiałem na temat wiary z przyjacielem. Cóż, od niedawna zacząłem stawa się do bólu racjonalistyczny i logiczny. Czytałem, z nudów, książeczkę do bierzmowania. Jeden cytat mnie dobił: Pytanie - "Skąd wiemy że bóg istnieje?" - odpowiedzi były bez sensu, między innymi - z własnego sumienia (moje sumienie mówiło zupełnie co innego), z przekonań wszystkich ludów - prymitywni ludzie musieli jakoś wyjaśnić sobie wszystkie zjawiska, zrzucić na "kogoś" odpowiedzialność za swoje życiowe porażki, błędy. Poza tym dołożyła się do tego jeszcze moja pasja - nauka. Gdyby nie 1000 ciemnych lat średniowiecza - moglibyśmy teraz latać na inne planety poza Układem Słonecznym.

Chrześcijaństwo to mit - za dużo jest w Biblii sprzeczności wewnętrznych. Nawet interpretowanie ich przenośnie nie ma sensu. Jedno wyklucza drugie. Ludzie żyjące setki lat, świat stworzony w 7 dni - to się nie trzyma kupy... To wszystko zrobiło ze mnie ateistę.

Jeszcze jedno - Gdyby dobry bóg rzeczywiście istniał, i był NIESKOŃCZENIE DOBRY i WSZECHMOGĄCY - to czy na świecie toczyłyby się walki? Czy ludzie cierpieliby i ginęli? NIE! Więc wniosek jest prosty - Bóg nie istnieje, albo nie jest wszechmogący, albo nieskończenie dobry. Poza tym, skoro wiedziałby wszystko, to po co sprawdzałby lojalność Abrahama? Jak napisałem Biblia jest pełna sprzeczności.

Odpowiedź została zedytowana [Pokaż poprzednią odpowiedź]

Belinda
zgłoś

Jestem agnostykiem.
Moi rodzice od małego dziecka mi wpajali, że Bóg istnieje. Ale ja już w wieku 10 lat zaczęłam wątpić. Jak byłam mała to myślałam: skoro Bóg nas kocha, to powinno być lepiej na tym świecie. Ja sama szczęśliwa nie jestem, nie byłam, ale to i tak nic. Jeśli On nas kocha, to dlaczego są sieroty i biedne, głodujące dzieci? Dlaczego jedni ludzie się znęcają, a nawet zabijają innych? Miałam wiele pytań, dlatego zaczęłam wątpić.

blocked
zgłoś

Od urodzenia bardzo wątpiłam w istnienie jakichkolwiek bóstw. Przystępując do 1 komunii byłam niemal pewna, że bóg czy szatan nie istnieją. Są zaledwie wytworami ludzkiej wyobraźni. Teraz mam bierzmowanie. Nie przystąpię do niego, nie zaciągną mnie siłą przecież do kościoła. Poza tym tu gdzie mieszkam, ateizm jest bardzo rozpowszechniony. Wielu nauczycieli z mojej szkoły otwarcie się do niego przyznaje. Moi rodzice są głęboko wierzący, zresztą cała reszta rodziny również. Gdy dorosnę formalnie zerwię mój związek z kościołem w akcie apostazji.

Avatarova
zgłoś

Mój kolega nie wierzył a mimo to chodził na religię. Podejmował dyskusje na temat wiary. Katechetka nie była w stanie obalić jego argumentów. Otworzył mi oczy.
Np. wg chrześcijaństwa "Bóg" stworzył świat. A kto stworzył jego? Tak na prawdę nie uważam, że musi być za to odpowiedzialny jakiś absolut.
No ale jeśli drążyć temat to ja stwierdzam, że świat stworzył krasnoludek. Dlaczego tak myślę? Miałam objawienie i to niemożliwe, aby wszystko powstało bez interwencji krasnala.
Tak obrazowo widzę chrześcijaństwo.

Miv
zgłoś

Ja byłam wychowywana bardzo "po katolicku", a moja mama dużymi krokami zbliża się do zostania tzw. moherkiem. Właśnie to mnie zniechęciło - to nieustanne gadanie o tym, że jak nie będę się modlić, to pójdę do piekła i tak dalej... Zainteresowałam się nauką i doszłam do wniosku, że słuszność chrześcijaństwa jest mało prawdopodobna, ale ze względu na mamę siedziałam w tym dalej. Kiedyś na religii ksiądz zauważył u mnie wisiorek z lwem - moim znakiem zodiaku i całą lekcję poświęcił na tyradę na temat pogaństwa. Wtedy stwierdziłam, że chrześcijaństwo to jeden wielki bełkot ;) Od tego minęło już trochę czasu, mamie powiedziałam, co sądzę na temat religii, co ją delikatnie mówiąc zdenerwowało, ale chyba niezbyt obeszło, bo nadal przymusza mnie do chodzenia do kościoła, na religię i do pójścia do bierzmowania, słowem - mam wierzyć, czy mi się to podoba, czy nie. Zainteresowałam się innymi religiami, zaczęłam sporo o nich czytać, jednak w żadną nie wierzę - traktuję to tylko jako hobby. I z równie silnym przekonaniem sądzę, że wszystkie pozostałe religie to też jeden wielki bełkot.

*Yuna
zgłoś

Wow, no nieźle. :D
Szczerze mówiąc, to ja sama nie wiem. Nigdy nie lubiłam chodzić do kościoła, modlić się itp.
Dopiero jakieś 2 lata temu uświadomiłam sobie, że jestem ateistą.
Aż nie wiem, co mam teraz pisać. ;p Po prostu mnie zatkało.
Ciężko jest odpowiedzieć na takie pytanie. ;)

Odpowiedź została zedytowana [Pokaż poprzednią odpowiedź]

monia4224
zgłoś

ja jestem nie wierzaca tak jak i ty...kiedys zaczelam sie zastanawiac skad sie wziol Bog przeciesz nie mogl sobie caly czas byc gdzies tam skas sie przeciez musial wziasc zadalam to pytanie ksiedzu to nie wiedzial co ma mi odpowiedziec jakos nie chce mi sie wierzyc ze jakis tam Bog sobie byl caly czas i sobie tak wszystko stworzyl przez kiwnieciem palcem ja mysle ze to wszystko czyli caly swiat byl zawsze i wcale go nikt nie stworzy tylko ktos kiedys po prostu to sobie wszystko wymyslil nie wierze tez ze czlowiek idzie do nieba czy do czysca bo niby jak??co wychodzi sobie duch i cos go gdzies przyciaga??to jest nie realne wedlug mnie czlowiek po prostu sie rodzi i po prostu umiera i na tym konczy swoja droge...a jak jest w zeczywistosci to kazdy przekona sie po smierci...

Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź?

lub